Bardzo pracowita sobota
Rano była pobudka 5:20 ciężko było nam wstać bo to przy sobocie , ale jak tylko sobie pomyśleliśmy , że jedziemy do naszego domku na budowę to chęci na wstanie już były. Szymona czyli męża nie ma cały czas bo w trasie i już tak przeszło miesiąc mieliśmy zamiar zalać posadzke w tym garażu, ale zawsze było coś a to coś to nazywa się BRAK CZASU.Nastał wkońcu ten dzień i zebraliśmy sie w grupe i o 6 rano ruszylismy z zalewaniem , żeby choć trochę uciec od tego żaru z nieba :). Praca chłopaką szła jak burza a ja z boczku cieszyłąm oczko
Początek zalewania na zdjęciu mój tato nas zniezawodny pomocnik no i mąż ocywiście
A zapomniałam też o moi bracie jak tylko może to nam pomaga , a na budowie każda para rąk potrzebna
Godz około 13 koniec zalewania posadzki w garażu Szymon już robi końcowe poprawki
Ale nie na tym koniec było prac na ten dzień kolejnym etapem było wykopanie i zalanie miejsca na słup do garażu
I przedstawiam wam ostatniego naszego pomocnika Rafała tez nam nigdy nie odmówi pomocy
I na sam koniec prac zostało nam tylko jeszcze zalanie wnęki w schodach wejściowych one czekały już naprawdę długo gdzieś około póltora miesiąca , ale jak mieliśmy dzisiaj akcje zalewania to jak wszystko to wszystko . Jestem bardzo dumna z mojego mężulka